W dobie smartfonów i Instagrama, robienie zdjęć stało się równie naturalne jak oddychanie. Jednak cofnijmy się o jakieś 180 lat wstecz, do czasów, gdy fotografia była bardziej sztuką niż codziennością, a dagerotypia była najnowszym krzykiem mody. Co to właściwie było i dlaczego teraz możemy się z tego śmiać? Przyjrzyjmy się także, kto w XIX wieku próbował zrobić sobie selfie oraz jak wyglądały aparaty, które dziś przyprawiają nas o nostalgiczny uśmiech.
Dagerotypia: Co to jest i dlaczego jest śmieszna?
Dagerotypia to jedna z pierwszych technik fotograficznych, wynaleziona w 1839 roku przez Louisa Daguerra. Polegała na utrwalaniu obrazu na posrebrzanej miedzianej płytce poddanej działaniu oparów jodu i rtęci. Jeśli myślisz, że brzmi to jak przepis na katastrofę, to masz rację — dosłownie i w przenośni. Proces był nie tylko czasochłonny, ale i dość niebezpieczny, co czyni go bardziej komicznym z perspektywy dzisiejszych „point-and-shoot”.
Dziś śmiejemy się z tego, jak dużo cierpliwości wymagało jedno zdjęcie. Musisz przyznać, że czekanie na rozwój zdjęcia na kliszy Polaroida to nic w porównaniu do godzinnego pozowania bez mrugnięcia. Ale hej, przynajmniej nie musieli się martwić o niekorzystne ujęcia — po prostu nie było czego poprawiać!
Ile razy zdarzyło się nam narzekać na „zbyt długi” czas ładowania strony internetowej? Wyobraź sobie, że w XIX wieku cały proces tworzenia jednego dagerotypu mógł zająć kilka godzin — i to przy dobrym świetle! Spóźnieni do pracy? Wtedy mogliście przynajmniej zwalić winę na długi czas ekspozycji.
Co ciekawe, dagerotypia była w swoim czasie przełomowa. Możliwość stworzenia „prawdziwego” obrazu świata na posrebrzanej powierzchni wydawała się wręcz magiczna. I tak jak dziś, każdy kto miał aparat, uważał się za artystę — mimo że zdjęcia były czarno-białe, a ich jakość… cóż, powiedzmy, że były to bardziej obrazy „z duszą”.
Znani Amatorzy: Kto robił selfie w XIX wieku?
Zanim selfie stało się globalnym fenomenem, niektóre postacie XIX wieku próbowały swoich sił w autoportretach. Weźmy na przykład Roberta Corneliusa, amerykańskiego pioniera fotografii. W 1839 roku zrobił sobie prawdopodobnie pierwsze znane selfie, które wygląda jakby próbował się przekonać, czy maszyna naprawdę jest w stanie uchwycić duszę.
Oczywiście, nie każdy miał na tyle odwagi co Cornelius, by skierować aparat na siebie. Louis Daguerre, wynalazca dagerotypii, również nie mógł się oprzeć pokusie autoportretu. Choć jego zdjęcia przypominają bardziej poważne portrety, możemy sobie wyobrazić, że była to swoista próba dzielenia się swoją osobą w czasach, gdy nie było jeszcze Facebooka.
Ciekawą postacią był także Frederick Douglass, uważany za najczęściej portretowanego Afroamerykanina XIX wieku. Choć jego zdjęcia były bardziej poważne, można się zastanawiać, czy czasem nie chciał po prostu spróbować nowego „filtra” dagerotypowego — takiego, który dodaje powagi i rozmywa zmarszczki.
Nie możemy zapomnieć o królowej Wiktorii, która również nie była obojętna na czar dagerotypii. Jej majestatyczne portrety, choć dalekie od dzisiejszych selfies, były dowodem na to, że fotografia była zarówno narzędziem dokumentacji, jak i formą sztuki, a władcy chcieli być częścią tej nowej fali.
Aparaty z Przeszłości: Chichot historii w obiektywie!
Aparaty dagerotypowe były tak duże i nieporęczne, że w porównaniu z nimi dzisiejsze lustrzanki wyglądają jak zabawki. Zasady ich działania były tak skomplikowane, że używanie ich przypominało bardziej eksperyment naukowy niż robienie zdjęcia. Może i były toporne, ale przynajmniej nie trzeba było martwić się o wymianę baterii!
Warto także wspomnieć o tym, jak wyglądali „fotografowie” z tamtych czasów. Ubrani w eleganckie fraki i cylindry, bardziej przypominali uczestników balu maskowego niż ludzi, którzy mieli za chwilę utrwalić czyjś wizerunek. Może to właśnie dlatego ich zdjęcia mają taką klasę?
Dagerotypowe aparaty były często wyposażone w ciężkie statywy, które bardziej przypominały meble niż sprzęt fotograficzny. Przenoszenie takiego sprzętu było nie lada wyzwaniem, a robienie zdjęć w plenerze mogło być przygodą porównywalną do wyprawy w nieznane.
Jednak mimo wszystkich tych trudności, aparaty dagerotypowe były symbolem nowoczesności i innowacji swoich czasów. Patrząc na nie z perspektywy XXI wieku, widzimy w nich nie tylko narzędzie do tworzenia obrazów, ale także fascynujący dowód na to, jak daleko zaszliśmy w dziedzinie fotografii.
Dagerotypia była niezwykłą podróżą w świat pierwszych prób uchwycenia rzeczywistości na zdjęciach. Choć dziś możemy się z tego śmiać, warto docenić determinację i pasję ówczesnych pionierów fotografii. To oni przecierali szlaki, którymi dziś kroczymy z naszymi aparatami w smartfonach. Może i nasze selfie nie przetrwają wieków jak dagerotypy, ale jedno jest pewne — fotografia zawsze pozostanie niezwykłym sposobem na zatrzymanie czasu.